Do Puszczy Białowieskiej wybierałem się już wielokrotnie, za każdym razem coś stawało mi na drodze. Raz była to choroba, raz załamanie pogody, innym razem cios finansowy. Kiedy na początku stycznia razem z Łukaszem zaplanowaliśmy wyjazd do Białowieży zastanawiałem się, co teraz stanie na przeszkodzie. Tym razem wszystko poszło jak należy i miałem niezwykłą przyjemność na własnej skórze poczuć dzikość Białowieskiego Parku Narodowego. Dziś opowiem Ci jak wygląda Puszcza Białowieska zimą.

Puszcza Białowieska zimą – plan wyprawy

Pomysłem na wypad do Puszczy Białowieskiej podzielił się ze mną Łukasz, fotograf przyrody, konstruktor budek lęgowych, z którym wykryliśmy puszczyka mszarnego w Sobiborze. Plan był bardzo prosty i chyba to właśnie zaważyło, że tym razem faktycznie udało się go zrealizować! 😀

Jak tylko spadnie śnieg, bierzemy dwa dni urlopu i jedziemy do położonego na obrzeżach Białowieży domku letniskowego kolegi.

Plan wyprawy

Plan wypalił, wyjechaliśmy w piątek o świcie i wróciliśmy w poniedziałek wieczorem. Przed wyjazdem sporo czasu poświęciłem na studiowanie mapy okolic. Spędziłem też kilka wieczorów czytając o gatunkach zwierząt jakie możemy spotkać w Puszczy Białowieskiej, typach lasów i warunkach korzystania z Białowieskiego Parku Narodowego. O szczegółach, które miejsca w Puszczy Białowieskiej mamy odwiedzić, nic nie wiedziałem. Łukasz jest wielkim miłośnikiem Białowieży i bywał w tych stronach wielokrotnie, zdałem się na niego.

Droga z Lublina do Białowieży minęła nam spokojnie i bez żadnych przygód. Jadąc na północ podczas wschodu słońca mieliśmy okazje podziwiać przepiękne krajobrazy północnej części Lubelszczyzny i Podlasia. Widoki z okna jadącego samochodu naprawdę napawały coraz większą ochotą na przygodę. Co chwilę mijaliśmy myszołowy przyczajone i wyczekujące na ofiarę na przydrożnych drzewach. W mgle unoszącej się nad polami kilka razy widzieliśmy sarny pasące się na kępkach wystających spod śniegu roślin.

Dzień 1 – Rezerwat Wysokie Bagno i Otulina Parku

Na miejsce dotarliśmy około godziny 12. Postanowiliśmy, że chcemy wykorzystać ostatnie chwile dnia i jeszcze dziś wybrać się przynajmniej na krótki spacer. Zostawiliśmy więc bagaże w naszej kwaterze i ruszyliśmy w teren. Kiedy tylko postawiłem stopę na ubitym śniegu drogi polnej i rozejrzałem się wkoło, uderzyła mnie ogromna ilość tropów pozostawionych w śnieżnej pokrywie przykrywającej okoliczne pola i łąki. Już na pierwszy rzut oka można było rozpoznać ślady sarny, jelenia, żubra, lisa i wilka.

Za pierwszy cel naszych spacerów wzięliśmy sobie rezerwat przyrody Wysokie Bagno. Ścieżka tego rezerwatu wiedzie przez malowniczą okolicę, w której możemy podziwiać piękno świerkowej puszczy pokrywającej dzikie torfowisko. Podczas naszego spaceru po rezerwacie udało nam się wypatrzeć strzyżyka, gile, paszkota, dzięcioła dużego, dzięcioła średniego, dzwońce.

Jednak największe zaskoczenie czekało nas kiedy z lasu już praktycznie wyszliśmy. Idąc drogą w kierunku miasteczka i planując zakupy zauważyliśmy małą polanę. Z krzaków, które na niej rosły dochodziły nas odgłosy raniuszków, więc postanowiliśmy lekko wydłużyć sobie drogę. Kiedy zeszliśmy na drogę polną coś nieznacznie poruszyło się po drugiej stronie polany pod samym lasem. 300 metrów od nas dumnie stał piękny wilk.

Niestety nie dostaliśmy zbyt wiele czasu na obserwację, wilk po chwili uciekł kryjąc się w gęstym lesie. Spotkanie z legendarnym drapieżnikiem było niesamowitym przeżyciem, ponieważ emocje towarzyszy nam jeszcze długo postanowiliśmy wykorzystać rozbudzony zapał i w nocy wybrać się na nasłuch sów.

Nocny nasłuch sów

Wracający późnym wieczorem od znajomego Łukasz zauważył na jednym z drzew rosnących przy ogrodzeniu Parku Pałacowego puszczyka. Kiedy tylko dotarł do naszej kwatery od razu postanowiliśmy wyruszyć w nocny spacer po obrzeżach miasteczka. Ruszyliśmy w stronę Rezerwatu Ścisłego mając nadzieję, że uda się nam usłyszeć coś z nocnego życia Puszczy. Niestety tylko na samym początku naszego nocnego spaceru słychać było dalekie krzyki puszczyka, nic innego tej nocy się do nas nie odezwało, za to mieliśmy okazję podpatrzeć żerujące w okolicach polnej drogi sarnie stado.

Dzień 2 – Żebra Żubra, Dolina Łutowni, Kosy most

Puszcza Białowieska zimą oferuje wiele ciekawych atrakcji, my jednak nie byliśmy zainteresowani narto-biegami czy kuligami, chcieliśmy obserwować dziką przyrodę. Dlatego drugi dzień pobytu rozpoczęliśmy od spaceru ścieżką edukacyjną Żebra Żubra, która znajduje się bardzo blisko miasteczka. Okoliczności do spaceru mieliśmy przepiękne, promienie wschodzącego słońca pięknie oświetlały pokryty śniegiem las. Pośród złomów i wykrotów gdzieniegdzie widać było ślady jenota, w koronach drzew popiskiwały sikory bogatka, modra i czubatka. Raz na jakiś czas odezwał się kowalik, a co kilkaset metrów można było dostrzec wytrwale pracujące dzięcioły duże.

Po powrocie ze ścieżki zrobiliśmy krótką przerwę na kawę z termosu i lokalny przysmak – cynamonkę. Posileni udaliśmy się na patrol autem, jadąc rozglądaliśmy się po łąkach w okolicy wsi Teremiski. Tam zajechaliśmy do starego lasu świerkowego w poszukiwaniu dzięcioła trójpalczastego. Po około godzinnym spacerze leśnymi ścieżkami zniechęceni zupełnym brakiem zwierząt postanowiliśmy się wycofać i zbadać dolinę rzeczki Łutownia. Tam po raz pierwszy ujrzeliśmy pasące się przy paśniku żubry.

Po przyjrzeniu się stadu spędziliśmy jeszcze chwilę na skraju lasu przyglądając się małemu stadku trznadli i słuchając sójki udającej myszołowa. Dokładnie wtedy z lasu odezwał się dzięcioł. Szybki rzut oka i już wiedzieliśmy, że mamy szczęście obserwować rzadkiego dzięcioła białogrzbietego. Udało się nawet przez chwilę złapać ostrość na ptaku przeskakującym z pnia na pień w gęstwinie gałęzi. Było to już moje drugie spotkanie z tym przyrodniczym rarytasem, poprzednie miałem okazję przeżyć w Poleskim Parku Narodowym.

Chwilę po spotkaniu z rzadkim dzięciołem nad głową przeleciały nam dwa dorosłe bieliki. Kiedy dolinę Łutowni i ekscytujące spotkania mieliśmy już za sobą udaliśmy się w kierunku ostoi żubrów Kosy Most. Tam żwawo wybraliśmy się ścieżką wzdłuż Narewki. Podziwiając częściowo zamarzniętą rzeczkę brnęliśmy przez śnieg, aż w końcu na skraju lasu zobaczyliśmy samotnego młodego żubra. Zatrzymaliśmy się na chwilę, aby dyskretnie podglądać jak młody osobnik wchodzi powoli w las. Dokładnie wtedy na niebie zauważyliśmy duży kształt drapieżnego ptaka. Wycelowałem w niego obiektyw, złapałem ostrość i w ten oto sposób udokumentowałem swoje pierwsze spotkanie z myszołowem włochatym.

Powrót z Kosego Mostu odbył się już przy słońcu kryjącym się za horyzontem. Wracając na kwaterę wspólnie postanowiliśmy, że dzisiejszą noc spędzamy na wypoczynku. Kolejny dzień za to zdecydowaliśmy, że zaczniemy od spacerów solo. Obaj chcieliśmy doświadczyć magii tego miejsca w jak najbardziej intymnych warunkach.

Dzień 3 – Otulina Parku, Uroczysko Głuszec, ostoja żubrów „Czoło”, Siemianówka

Samotnie wybrałem się sprawdzić jak wygląda Puszcza Białowieska zimą, ruszyłem na wschód. To był dobry wybór. Krótki spacer polną ścieżką w głąb lasu na otulinie Białowieskiego Parku Narodowego, to najlepsza opcja jaka mogła się przydarzyć miłośnikowi przyrody, który właśnie kupił nowy aparat i uczy się robić zdjęcia.

Wyszedłem z kwatery około godziny 6:40, słońce dopiero zaczęło oświetlać sufit z chmur jaki zasłonił niebo. Poszedłem polną drogą w stronę lasu, który poprzedzało kilka pól poprzecinanych młodnikami. Przez jedno z mijanych pól, w oddali ledwie widoczny we mgle przemknął wilk. Z nadzieją, że drapieżnik jeszcze się pokaże poszedłem kilkaset metrów dalej i skręciłem za świerkowy młodnik. Piękny widok na rozpościerające się przede mną pole przykryte śniegiem przykuwał uwagę szczególnie z jednego powodu.

To był piękny moment, zwierzęta spokojnie zarejestrowały moją obecność i wróciły do śniadania. Po kilku minutach żubry powoli zaczęły wchodzić pomiędzy młode drzewa. Postanowiłem, że to najwyższy czas zostawić je w spokoju, poszedłem dalej i ruszyłem drogą, która poprzez pola prowadziła w gęstniejący las.

Słońce nawet na moment nie przebijało się przez chmury. Warunki do fotografii dalekie od idealnych. Z pobliskiej kępy drzew co chwilę słychać było skrzek sójek, z lasu w oddali stukanie dzięcioła. Szedłem z zamiarem penetracji lasu z licznymi świerkowymi złomami. Cel – poszukać dzięcioła trójpalczastego.

Mijając małą zaśnieżoną polanę moją uwagę zwróciły liczne dziury w śniegu. Kępy trawy pokrywały niemal całą polanę, na środku której stały dwa uschnięte drzewa. Te kępy trawy to nic innego jak miejsce, w którym leżał żubr. Puszcza Białowieska zimą oferuje wiele takich widoków. Zwróciłem jednak uwagę na tę polanę również z innego powodu. Na złamanym szczycie jednego z uschniętych drzew dostrzegłem z daleka małą kulkę. Wycelowałem obiektyw aparatu, wycisnąłem maksymalną ogniskową i wykonałem zdjęcie.

Kiedy otworzyłem zdjęcie na ekranie aparatu i powiększyłem ów kulkę, nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Sóweczka to w Polsce bardzo nieliczny ptak lęgowy. Nie widuje się go często. Zbliżyłem się powoli i po cichu. Kiedy tylko postawiłem pierwsze kroki od razu zdałem sobie sprawę, że nie mam szansy podejść do ptaka niezauważony, postanowiłem więc zachowywać się tak, aby nie zwracał na mnie uwagi. Nie udało się. Ptak poderwał się do lotu… i usiadł kilkanaście metrów ode mnie na szczycie złamanej brzozy.

Sóweczka ewidentnie polowała. Nasłuchiwała, zwracała uwagę na każdy szmer dochodzący z trawy. Przysiadłem na złamanej sośnie i wysłałem Łukaszowi krótką informację. Kilkanaście minut później Łukasz dołączył, a sóweczka rozpoczęła swój spektakl. Kiedy podeszliśmy kilka metrów żeby lepiej zlustrować, gdzie teraz znajduje się ptak, od razu zauważyłem go na czubku uschniętego drzewa. Był dość daleko dlatego zrobiliśmy w jego kierunku kilka kroków. W jednej z kęp trawy jaką mieliśmy przed sobą o kilka metrów coś zaszeleściło, mgnienie oka później sóweczka zadała szybki, precyzyjny, śmiertelny cios.

Ptak poderwał swoją ofiarę i przysiadł kilka metrów od nas na rurze PCV, 3 takie wystawały z ziemi w tym miejscu, nie wiem w jakim celu były tam zamontowane. Sóweczka rozejrzała się kilka razy na boki i poleciała w stronę spiżarni, gdzie zostawiła swój łup.

Staliśmy jak wryci. Ptak jakby w podzięce za wypłoszenie myszy przyleciał i usiadł kilka metrów od nas.

To niesamowite przeżycie swoje umiejętności fotograficzne nabywać w takich okolicznościach, a jak się chwilę później okazało spektakl się jeszcze nie zakończył. Ptak bowiem uderzył ponownie, zanurkował w trawy kilka metrów od nas i wyleciał z nich z kolejną ofiarą.

Kilkanaście minut obserwacji, dwa skuteczne ataki, dwie odkryte spiżarnie. Chwile później ptak chyba stwierdził, że na dziś ma już i tak 100% normy, więc odleciał odpocząć w gęsty sosnowy młodnik.

Kiedy emocje opadły, nie bacząc na coraz gorszą pogodę ruszyliśmy w dalsze poszukiwania dzikiej przyrody. Wybraliśmy się sprawdzić co oferuje Puszcza Białowieska zimą na północy Białowieskiego Parku Narodowego. Pojechaliśmy do Uroczyska Głuszec i ostoi żubrów „Czoło”. Spacer jaki tam odbyliśmy był dość szybki, las świecił pustkami. Poza kilkoma sikorami i odzywającymi się z koron drzew mysikrólikami nie znaleźliśmy nic. Dopiero kiedy wspięliśmy się na platformę widokową przy ostoi żubrów „Czoło” wydarzyło się coś ciekawego, na co niestety zupełnie nie byłem przygotowany. Przelatującego nad polaną jastrzębia zupełnie nie udało mi się udokumentować.


Przeczytaj także o innych moich wyprawach – Akcja Bałtycka – 5 dni obrączkowania ptaków i spotkanie z modraczkiem!


Ponieważ pogoda tego dnia psuła się z minuty na minutę postanowiliśmy tylko sprawdzić jak wygląda zimą Zalew Siemianówka. Na wiosnę planuję razem z żoną odwiedzić Białowieżę jeszcze raz, a przy okazji zajrzeć nad Zalew. Ponieważ byliśmy bardzo blisko pojechaliśmy w stronę wieży widokowej nad Zalewem. Tam strzeliliśmy sobie szybką focie i wróciliśmy na kwaterę odpocząć. Była niedziela wieczór, a my po 3 dniach mieliśmy już prawie 60 km w nogach.

Dzień 4 – Otulina Parku i powrót

Ostatni dzień wyprawy do Puszczy Białowieskiej był bardzo krótki. Rano ruszyliśmy sprawdzić czy odkryta przeze mnie dzień wcześniej polana jest stałym stanowiskiem sóweczki. Ruszyliśmy około godziny 7, pogoda od samego wyjścia nie zachęcała. Kiedy dotarliśmy na miejsce poranna mżawka powoli zamieniała się w delikatnie opadające płatki śniegu. Za pierwszym podejściem sóweczki nie udało się zlokalizować na polanie, wyczekiwaliśmy jej około krótko, po około 5 minutach stwierdziliśmy, że skierujemy się w głąb lasu i w drodze powrotnej sprawdzimy jeszcze raz.

W lesie dostrzegliśmy kilka dzięciołów, jednak każdy z nich okazywał się dzięciołem dużym. Moje poszukiwania dzięcioła trójpalczastego musiałem powoli uznać za nieudane. Dotarły do nas wieści, że na dziś zapowiadana jest okrutna śnieżyce, która ma uderzyć w północno-wschodnią Polskę i Lubelszczyznę… Dokładnie w nas i cel naszej podróży powrotnej.

Ruszyliśmy w drogę powrotną, przy okazji zaglądając jeszcze raz na stanowisko sóweczki. Ta chyba dla naszej oszczędności czasu przywitała nas na gałęzi dosłownie zwisającej na naszą drogą.

Korzystając z okazji, osadziłem aparat na statywie i nagrałem kilka ujęć. Pochwalę się nim we wpisie poświęconym sóweczce.
[ edit – wpis już powstał, zapraszam – https://przygodyprzyrody.pl/soweczka-zwyczajna-najmniejsza-sowa-polski/ ]

Decyzja o przyśpieszonym powrocie okazała się bardzo dobra. Warunki pogodowe pogarszały się z godziny na godzinę. Droga powrotna była długa, trudna i stresująca.

Puszcza Białowieska zimą – wrażenia

Urok Białowieży w 100% trafił w moje serce. Przepiękne widoki, niesamowite spotkania z dziką przyrodą i przyjaźni ludzie pomimo nieprzyjaznych czasów. Na pewno wrócę tam wiosną ponowić poszukiwanie dzięcioła trójpalczastego!

Przeczytaj także: Ptaki zimujące w Polsce – jakie ptaki zostają u nas na zimę?

Oceń treść
[Głosów: 29 Średnia ocena: 5]